Canon 40D + EFs18-55 IS ll F/10 1/50 ISO250 Właściwie to tu zaczyna się fotografia. Nie od światła, a właśnie od kadru. To pokazanie tego co chcemy we właściwy sposób skłania odbiorcę do zatrzymania się przy naszym zdjęciu, nawet czasem do delektowania się widokiem. To kadr właśnie jest pierwszym i najważniejszym środkiem wyrazu artystycznego (nie bójcie się tu używać wielkich słów, fotografia ma wiele z artyzmu) i w istocie rzeczy to właśnie od niego najwięcej zależy. Czym jest kadr? To odpowiednie rozmieszczenie elementów pierwszego , drugiego planu oraz tła w sposób harmonijny na obszarze roboczym. Na marginesie, wymyśliłem to w drodze do sklepu po fajki, ale jak najbardziej jest to właściwe. Zdjęcia? Niekoniecznie. Kadrowanie to nazwa wynikająca ze słowa kadr, czyli powierzchni roboczej na której powstaje zdjęcie czy klatka filmu. Pierwotnie wywodzi się to natomiast z malarstwa, gdzie należało wykorzystać płótno umieszczone na sztaludze w maksymalnie najlepszy sposób umieszczając elementy kompozycji w sposób przyciągający oko. Wtedy to właśnie powstawały pewne ważne zasady przeniesione z malarstwa na fotografię. Wtedy to właśnie okazało się że krajobraz i portret można przenieść bezpośrednio zamieniając jedynie paletę z farbami i pędzel na aparat. Do końca lat 30-stych ubiegłego wieku w temacie kadru i światła powiedziano wszystko. Nie ma miejsca na nowości, te powstałe w ostatnich czasach są jedynie wariantem rozwojowym tego co było. Wracając, kadr ma skupiać uwagę odbiorcy na tym co w zdjęciu jest istotne. Jak się do tego zabrać? Czym się kierować? Powyższe zdjęcie pokazuje trójpodział stosowany od dawna tak w fotografii jak i wcześniej w malarstwie. Linie i ich przecięcia tworzą tzw. mocne punkty kadru, a umieszczone w ich ścisłym otoczeniu lub bezpośrednio na nich przedmioty są właśnie tymi przyciągającymi wzrok. Tu akurat z lewej strony jest to drzewo, z prawej natomiast wystający z ziemi korzeń. Są one punktami odniesienia dla drugiego planu i tła, które tworzą tu oddalone drzewa oraz mgła i padające promienie światła. Kompozycja jest kompletna, wykonana z niskiej perspektywy, wtedy leżałem na ziemi. Co mi to dało? Fotografując ten widok od dołu optycznie wyolbrzymiłem to co widziałem nadając wszystkiemu potęgi i wielkości. To wszystko uzyskałem samym tylko przemyślanym kadrowaniem. Gdybym stał w trakcie wykonywania tego zdjęcia korzeń z prawej straciłby na swoim wyglądzie, a reszta drzew wyglądałaby ot tak sobie. Niska perspektywa sprawdzi się też w fotografii np. kwiatów, czy ptaków wodnych, które fotografowane niemal z poziomu wody prezentują się o wiele lepiej, niż z góry, gdy stoimy. Zejście w obiektywem do poziomu modela podkreśla go w całości kompozycji, a jego umieszczenie w wymienionych mocnych punktach zwraca uwagę odbiorcy. Warto tu wspomnieć o tzw, wypłaszczeniu zdjęcia, gdy obiekt ustawiony jest względem nas bezpośrednio na wprost lub bokiem pokazując jedną tylko płaszczyznę. Gdy oś obiektu nie pokrywa się z osią kadru widzimy zazwyczaj dwie płaszczyzny obiektu co nadaje mu trójwymiarowości uwypuklając go niejako. Oczywiście zdjęcia wykonywane z pozycji stojącej lub z góry również mogą być jak najbardziej poprawne, zależne jest to od tematu zdjęcia czy samego położenia obiektu. Dobrze jest gdy robiąc ćwiczenia wykonamy ujęcia z różnych kierunków i wysokości, co daje wskazówki jakimi się kierować chcąc prawidłowo wyeksponować siedzącą na ławce osobę, stojący samochód, budynek czy rosnący kwiat. Należy też unikać wtrąceń w kadr, mam tu na myśli elementy które są w małej części widoczne z boków, z dołu lub z góry kadru, a które w żaden sposób nie stanowią jego części. Skutecznie odciągają wzrok odbiorców gryząc się z kompozycją. Bez względu na orientację kadru, pion lub poziom punkty pozostają w tych samych miejscach. Należy też pamiętać o utrzymaniu położenia kadru względem orientacji fotografowanego obiektu. Canon 40D+ EF50/1.8+ pierścień 31mm F/4.0, 1/80 ISO 500 Jak widać na powyższym zdjęciu (znów niska perspektywa) zdjęcie wykonane w pionie o wiele lepiej podkreśla kwiat będący w takiej samej orientacji do kadru. Dlatego też często takiego układu używa się w trakcie fotografii portretowej gdy postać wypełnia większość kadru. Warto tu wspomnieć, że w tzw ciasnych portretach w mocnym punkcie kadru staramy się umieścić oko. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe i czasem dochodzi do przesunięcia, tym niemniej zawsze zachowana jest pewna bliskość i w ten sposób całość ma nadany sens. W kolejnym wpisie rozwinę temat kompozycji w odniesieniu do kadru, opiszę sytuacje gdy pewne zasady można nagiąć lub złamać. Kończąc, gdy organizowałem pierwsze warsztaty fotograficzne, zdecydowałem się na góry, konkretnie na Sudety. Stare i porośnięte lasami idealnie nadawały się do dokładnego pokazania kursantom czym jest kadr i jego linie, jak działa perspektywa i jak wygląda prawidłowa kompozycja. Tak, las jest bardzo dobrym miejscem do ćwiczeń. Pytajcie w komentarzach o wszystko, być może wynikną nieporuszone we wpisie treści. Pozdrawiam :)
8 Komentarze
Miało być o czymś innym. I miało być każdego dnia. Ale korzystając z okazji, że mało kto tu zagląda, zrobiłem sobie nieco wolnego dopóki jeszcze mogę. Więc o co chodzi z tytułem? To taka pewna prawidłowość, która powinna mieć miejsce w fotografii. Proste pytanie, po co robimy zdjęcia? Bez żadnych górnolotnych sloganów, frazesów, czy tym podobnych. Żeby komuś coś pokazać, prawda? No i tu się wszystko zaczyna. Bo żeby coś pokazać we właściwy sposób, trzeba mieć pojęcie o kadrze. Trzeba wiedzieć czym są mocne punkty, po co jest ta głupia siatka z linii, która jakiś idiota dodał do aparatu w Waszym telefonie (dla jasności, nie głupia i nie idiota), czym jest perspektywa i jakie są jej rodzaje, co to jest kompozycja otwarta i zamknięta. Na dobrą sprawę znając już same pojęcia można szukać informacji na ich temat i po zdobyciu tej wiedzy zacząć robić zdjęcia nawet telefonem, bo poprawnie kadrować można czymkolwiek. Ok, mamy kadr i co dalej? Światło. Nie każdy obiekt (przedmiot, człowiek, zwierzę roślina, drzewo. cokolwiek) będzie prezentował się dobrze w jednakowych warunkach oświetleniowych. Oczywiście pojęcie złotych godzin jest jak najbardziej aktualne i to w tym właśnie czasie mamy do dyspozycji najlepsze do fotografowania światło. Jednak aparaty mają możliwość wpływu na to w jaki sposób to światło zostanie zarejestrowane i żaden z tych podłych drogich gadów nie zrobi tego za nas o ile nie są one ustawione w tryb auto. Dochodzi więc zagadnienie związane z regulowaniem w aparacie ilości wpadającego na matrycę światła. Warto zapoznać się z tym co robi przysłona, migawka i jak ma się do tego ISO (czułość) matrycy. Aparaty są wyposażone w obiektywy, stałe lub wymienne o różnej jasności i zakresie pracy, co przekłada się na kolejne zagadnienia, czyli na głębię ostrości oraz skalę odwzorowania i wypełnienie fotografowanym obiektem kadru. Jedne pracują szybciej, inne wolniej, jedne mają stałą wartość przysłony, inne zmienną, czy wreszcie są też stało i zmiennoogniskowe. Kolejna wiedza, która jest niezbędna do prawidłowego używania posiadanego sprzętu. A skoro o sprzęcie, to warto wspomnieć o pomiarze światła, pracy modułu ostrzenia. Zrobione zdjęcie w większym lub w mniejszym stopniu poddaje się obróbce, zależne jest to od formatu zapisu oraz tego co chce się osiągnąć w efekcie końcowym. I jest kolejna wiedza tym razem już z pracy na jakimkolwiek programie do obróbki zdjęć. Dużo tego? Zależy jak na to spojrzeć. Chcąc robić dobre zdjęcia warto się tego wszystkiego nauczyć. Celowo nie wchodzę tu w wyjaśnianie pojęć, gdybym chciał to robić, ten wpis skończyłbym rano i konia z rzędem temu, komu chciałoby się to czytać. Podałem w dużym skrócie to co niezbędne. Wiedza, którą trzeba znać i operować. Kadr, światło, sprzęt i obróbka. Tylko tyle i aż tyle. Jeżeli ktokolwiek po przeczytaniu wyciągnął z tego tekstu właściwe wnioski, będzie wiedział o co pytać.Dołączone zdjęcie wykonałem aparatem canon 400D z obiektywem canon EF50/1.8z pierścieniem pośrednim 31mm. Zastosowałem przysłonę f/2, czas pozwalał mi na zrobienie zdjęcia z ręki, miałem też miękkie światło w popołudniowych godzinach. Wiedziałem co chcę zrobić i jak to pokazać. I tyle wystarczy, żeby robić poprawne zdjęcia. Pozdrawiam.
Tak to mniej więcej wygląda na początku. Nie, nie każdy na początku kupuje akurat lustrzankę i akurat canona, ale najczęściej jest to prosty model aparatu z podstawowym obiektywem. Głównym kryterium wyboru najczęściej jest cena, często też brak rozeznania i margines zachowawczy na którym jest napisane "a jak mi się to nie spodoba?". Z drugiej strony są już pewne oczekiwania, w wyobraźni powstają wizje przepięknych zdjęć o bajecznych kolorach, ujęte barwne zachody, kolorowe aglomeracje czy zdjęcia ludzi, zwierząt, pojazdów, etc. Tak po prawdzie mało kto wie czy nawet myśli co konkretnie kupił. Dla jasności: zakup podstawowego aparatu z podstawowym obiektywem to dobra decyzja, jeżeli w danym momencie stać Was było akurat na dany model. I nie ma większego znaczenia czy jest to canon, nikon, pentax, nie ma też znaczenia czy w ogóle jest to lustrzanka. Do nauki fotografii niezbędny jest aparat. Jak pisałem w poprzednim wpisie, aparat dający możliwość samodzielnej korekty ustawień. W internecie można przeczytać że początkujący powinien dostać (czytaj kupić sobie) do nauki aparat z obiektywem stałoogniskowym (takim bez zooma) i uczyć się mysleć komponując kadr. Jest w tym racja i pewna poprawność. To twarda szkoła fotografii. Dobra, lecz od samego początku wymagająca wiedzy. Trzeba być mocno zapartym żeby samodzielnie nauczyć się poprawnego komponowania kadru, jego budowy z uwzględnieniem mocnych punktów, pierwszego i kolejnych planów, kontrapunktów. Taka wiedza samodzielnie nie przychodzi łatwo. Oczywiście są podręczniki, filmy na dedykowanych kanałach, ale trzeba jeszcze umieć z tych pomocy korzystać. Inaczej, trzeba umieć uczyć się samodzielnie. Dziś wiele osób wychodzi z ofertą warsztatów fotograficznych, gdzie w sposób zorganizowany przekazywana jest wiedza. To dobry sposób, chociaż o wiele droższy od podręczników. Okazuje się też że nie każdy zwyczajnie chce się uczyć i na pewnym etapie staje w miejscu. Tak, fotografia nie jest dla każdego. Zwyczajnie trzeba chcieć. Dotyczy to jednak każdej pasji, więc osoby, którym jednak wystarczają zdjęcia wykonywane w trybach automatycznych mogą jak najbardziej cieszyć się tym, że w sobotni ranek sfotografowali skrzące się krople rosy na pajęczynie, wróbla na słoneczniku, czy kwiatki w ogródku sąsiada. Pasjonatom pozostaje nauka. Tak więc uzbrojeni w swój pierwszy aparat, mądrzejsi o pewien zasób wiedzy o trójkącie ekspozycji (celowo pomijam tu rozwijanie pewnych terminów, na temat których w sieci napisano już terrabajty tekstów, ale jeżeli chcecie, mogę pewnym zagadnieniom poświęcić czas i przybliżyć je w kolejnych wpisach) udajecie się w plener. Na tą chwilę nie ma znaczenia w jaki. Co tak na prawdę możecie fotografować swoim zestawem, piszę tu w odniesieniu do zdjęcia z początku wpisu? Wiele. Wszystko to, na co pozwala zakres pracy obiektywu. Od krajobrazów przez architekturę na ludziach kończąc. Oczywiście to duże uproszczenie i tematów jest więcej. Czego natomiast nie warto fotografować: na pewno czegoś, co jako jeden obiekt będzie od Was dalej, niż 20,30 metrów i mam tu na myśli konkretnie ptaki, zwierzęta, lecące samoloty. Zazwyczaj obiektyw kończący zakres swojej pracy na wartości 55mm nie pokaże w odpowiedni sposób głównego tematu zdjęcia. Oczywiście ptak lecący gdzieś w oddali uchwycony w trakcie zachodu słońca dodaje smaczku ale zgrzewkę piwa temu, kto zrobił takie ujęcie świadomie, patrząc przez wizjer aparatu czekał aż ptak znajdzie się w odpowiednim miejscu w kadrze. Tak, właśnie tak to powinno się robić, lecz na początku takie ujęcia powstają przypadkiem. Temat zdjęcia ma być widoczny, odpowiednio wyeksponowany, tworzyć jakąś spójność z elementami kadru. Jednocześnie takie początki dają Wam odpowiedź na bardzo ważne pytanie, mianowicie czego nam brak do wykonania zdjęć jakie Was interesują. Wtedy świadomie dokonujecie kolejnych zakupów. tu znów kłania się wiedza, tym razem o sprzęcie. Dziś wydać pieniądze to żadna sztuka, ale wydać je mądrze zwłaszcza gdy nie ma ich zbyt wiele to już jest coś. Fotografia jako hobby nie jest tania, ale jeżeli nie dacie się zwariować marketingowi i wiecie jak korzystać z tego co posiadacie, możecie cieszyć się dobrymi zdjęciami. Bo nawet podstawowe aparaty są w stanie wygenerować dobry obrazek, o ile wiecie jak się do tego zabrać. W dużym skrócie, aparat + jego znajomość + wiedza o kadrze i świetle = dobre zdjęcia. Można nie wydając przy tym kroci na sprzęt zachwycać siebie i innych swoimi ujęciami. Hmm, mój kot właśnie się przebudził i patrzy na mnie dziwnie. Jest 2:07. Za dwie godziny szykuję się na wschód i zastanawiam się czy warto się położyć, czy lepiej poczekać. Tym czasem kończę, mam nadzieję, że pomogłem tym wpisem niektórym z Was i rozjaśniłem nieco nieznane ścieżki początkujących pasjonatów fotografii. O czym napiszę jutro? Może o tym jak przygotować się na konkretne sytuacje, co warto mieć ze sobą w torbie czy w plecaku i kiedy właśnie torba, a kiedy plecak będą bardziej na miejscu w Waszych foto wyprawach. Z pozdrowieniami w środku nocy, do następnego wpisu.
Czym jest fotografia? Z definicji jest to sposób otrzymywania obrazów trwałych przedmiotów i zjawisk za pomocą światła na materiale światłoczułym specjalnie w tym celu spreparowanym. Tyle w tym temacie powiedziała pani Danuta Bielska, niekwestionowana mistrzyni portretu w naszym kraju. Można też powiedzieć że jest po prostu światłem. Bo jest. Widzenie czegokolwiek opiera się właśnie na tym, że jest światło, które odbite od każdej powierzchni...trafia przez obiektyw za matrycę aparatu. Nie, nie chcę Was zanudzać teorią, którą owszem, dobrze jest znać, ale...no sami wiecie. Gdy kupiłem swoją pierwszą cyfrówkę nie myślałem o tym wcale. Chciałem zwyczajnie wciąż robić zdjęcia, lepsze niż te z analogowych czasów do których jednak odnoszę się z szacunkiem. Zwyczajnie na karcie pamięci mogłem zapisać więcej zdjęć, efekty widziałem od razu po zgraniu zdjęć na komputer. Tu będąc we właściwym miejscu wtrącę pewien często poruszany temat odnośnie aparatu do nauki fotografii. Jaki kupić? Każdy. Każdy, który pozwoli na ręczną kontrolę jego pracy. Dlaczego? Bo fotografia polega na świadomym wyborze i decyzji tego co i w jaki sposób chcemy pokazać odbiorcy. Czy to jest trudne? Nie ma rzeczy łatwych z mety. Wszystkiego trzeba się nauczyć. Samo operowanie otworem przysłony w obiektywie czy czasem otwarcia migawki w celu uzyskania odpowiednich proporcji światła nie jest skomplikowane o ile będzie wiadomo po co to się robi. Moim pierwszym cyfrowym aparatem dającym mi taką możliwość był Kodak ZD812 IS, duży kompakt o sporych jak na tą klasę aparatu możliwościach. Pomimo że na analogowym zenicie miałem do dyspozycji tylko ustawienia manualne, aparatu cyfrowego musiałem uczyć się od nowa. Kodak dał mi odpowiedź na wiele pytań, poznałem jego możliwości i ograniczenia. Dzięki niemu wiedziałem w jakim kierunku mam się rozwijać, jakie wymagania stawiać przed każdym kolejnym aparatem. Oczywiście mógłbym pozostać przy kompakcie, jeżeli to co dawał okazałoby się dla mnie wystarczające. Doświadczenia wyniesione z tego okresu okazały się bardzo pomocne gdy kupiłem pierwszą cyfrową lustrzankę. Większa i nowocześniejsza matryca w canonie 400D przełożyła się na lepszy obrazek, ergonomia (to takie coś, dzięki czemu praca z aparatem staje się przyjemniejsza, duży skrót myślowy, ale tak to można ująć) pomogła w dostosowaniu się do sytuacji w sprawniejszy niż na kodaku sposób. Kadry stawały się bardziej przemyślane, aparat dawał więcej możliwości pod każdym względem, a wymienna optyka o wiele lepiej sprawowała się w konkretnych sytuacjach, niż dziesięciokrotny zoom, który na długim końcu pozostawiał wiele do życzenia. Niemniej jednak każdy z tych aparatów pozwalał mi na pełną kontrolę tego co i w jaki sposób chciałem ująć. Oczywiście to wciąż były moje początki, wciąż poszukiwałem tego co w kadrze najważniejsze, starając się przy tym chwytać jak najlepsze światło. Czy mógłbym zacząć bezpośrednio od lustrzanki? Oczywiście. Zwyczajnie nieco dłużej uczyłbym się samego korpusu, bo nawet jeżeli wiedza o świetle jest wysoka, to brak znajomości posiadanego aparatu może zemścić się okrutnie na jakości wykonanych zdjęć. Fotografować świadomie to decydować o tym samodzielnie. To omijanie pełnej automatyki, która w pewnych sytuacjach może i daje radę, ale w wielu zawodzi. Jeżeli ktokolwiek decyduje się na fotografowanie, decyduje się na pracę nad światłem. Nad jego ręcznym ujarzmieniem. To jedyna droga. Innej nie ma.
W kolejnym wpisie będzie o tym jak dobierać sprzęt do tematu naszych zdjęć, czym się kierować przy zakupach i za co warto lub nie warto zapłacić. Zapraszam do dyskusji w komentarzach. Nie mam już zdjęć ze swojego pierwszego aparatu, oprócz jednego, które przypadkowo zapodziało się gdzieś między starymi książkami. W sumie szkoda, bo nawet jeżeli były to zdjęcia podłej jakości, to jednak warto takie mieć z samego sentymentu. Smiena 8m, którą dostałem na komunię doczekała swojego debiutu niebawem po wakacjach na szkolnej wycieczce. Sama fotografia jako hobby czy zawód była w rodzinie od zawsze i chyba dlatego ten prezent przemówił do mnie wyjątkowo mocno, tak jak sam w sobie wyjątkowy z wyglądu nie był. Ot szare pudełko ze szkiełkiem na końcu. Czym się tu zachwycać, gdy koledzy urządzali dzikie harce sterowanymi samochodami na baterie? Jednak szare pudełko przemawiało do mnie o wiele silniej, niż 10 samochodów, 20 rowerów czy zegarków Rakieta. Po prostu chciałem robić zdjęcia i już. Jak trudna była to sztuka przekonałem się niebawem i przekonywałem z kliszy na kliszę, gdy z zakładu fotograficznego odbierałem niekoniecznie to co spodziewałem się zobaczyć. Nie było wtedy internetu, na kółko fotograficzne byłem za mały i za młody, a jedyna książka którą znalazłem z szkolnej bibliotece nie była podręcznikiem o łatwej treści. Trochę wspomagając się książką, trochę poradami pana fotografa z zakładu kupowałem za kieszonkowe klisze i płaciłem za odbitki. Najlepszą zachętą do działania jest sukces i gdy po wielu nieudanych próbach zobaczyłem że wreszcie to co robię zaczyna wyglądać jak zdjęcia, zainteresowanie tematem przybrało na sile. Stałem się częstszym gościem na rozmowach w zakładzie fotograficznym, z większą uwagą ponownie przeczytałem wspomnianą książkę. Była wiedza, były efekty, pojawiła się też pierwsza lustrzanka, kupiłem na bazarze od rosjan aparat Zenit ET. To było jak skok w nadprzestrzeń, aparat pracował w trybie TTL, czyli widziałem przez obiektyw to co będę fotografował, miał selenowy światłomierz i nawet fajny obiektyw. Wprawdzie zestawowi daleko było do precyzyjnej pracy, ale i tak odczuwałem dużą różnicę w komforcie pracy. No i wpuścili mnie na kółko fotograficzne, tak więc nauczyłem się wywoływać klisze, robić odbitki, uzyskiwać efekty barwne i robić pierwsze fotomontaże. I chociaż z tamtego okresu niewiele do dziś pozostało, wspominam go szczególnie mile. Na jakiś czas zostawiłem wtedy aparat, by po przerwie wrócić znów do swojego hobby, o którym wtedy jeszcze nie wiedziałem tego że przerodzi się w pasję i stanie bardzo ważną częścią mojego życia. Z kolejnego wpisu dowiecie się jak to wyglądało u mnie z przejściem na cyfrówkę, napiszę też nieco informacji, które mogą okazać się przydatne początkującym amatorom fotografii. Do niebawem :)
|
O czym tu będzie?Tu znajdziecie moje relacje z foto wypraw, porady techniczne dotyczące poszczególnych sytuacji, info o obróbce zdjęć i nieco fotograficznego DIY. Archiwa
Sierpień 2017
Kategorie |